Tytuł oryginału: Tash Hearts Tolstoy
Tytuł polski: Milion odsłon Tash
Autor: Kathryn Ormsbee
Tłumaczenie:
Wydawnictwo: Moondrive
Poznajcie Tash nastoletnią reżyserkę serialu internetowego „Nieszczęśliwe rodziny”. Pewnego dnia, gdy liczba subskrypcji na kanale gwałtownie rośnie jej zwyczajne życie zaczyna się zmieniać.
Czy dziewczyna i jej przyjaciele są gotowi by poznać konsekwencje wiążące się z nagłą sławą? I czemu do licha wszystko w jej życiu uczuciowym zaczyna się komplikować?
&&&
W
dzisiejszym świecie odcięcie się od Internetu i wszelkich jego dobrodziejstw
wydaję się czymś bardzo trudnym. Żyjemy w czasach, gdy każdy może zostać
twórcą, publikować własne treści bądź interpretacje dzieł innych, zdobywając
tym odbiorów oraz poszukując gdzieś w tym wszystkim własnego ja. Właśnie w
takiej sytuacji znalazła się Natasha, która wraz z przyjaciółką Jack serial
internetowy będący współczesną wersją Anny Kareniny.
Na
samym początku muszę się wam do czegoś przyznać. Milion odsłon Tash nie
interesowało mnie szczególnie, nawet jeśli może poszczycić się śliczną okładką
i chwytliwym tytułem, ponieważ jej opis zapowiadał typową książkę młodzieżową.
Sytuacja zmieniła się, dopiero gdy otrzymałam newslettera od wydawnictwa
Moondrive z propozycją napisania przedpremierowej recenzji tejże powieści.
Trochę śmiesznie to wygląda, prawda? Gdzieś w tej sytuacji pomyślałam jednak,
że to może być ciekawe doświadczenie, a książki nie powinno oceniać się po
pozorach. Teraz gdy jestem już po lekturze historii napisanej przez Kathryn
Ormsbee, nie mogę powiedzieć, że owej przygody żałuję, a raczej pokusiłabym się
o stwierdzenie, że jestem z niej zadowolona.
- Nie lubię kultu gwiazd. Sławni ludzie nie są warci jednej dziesiątej uwagi, którą im poświęcamy. Po prostu musimy jakość wypełnić tę wielką pustkę, bo już nie wierzymy w Herkulesa czy Meduzę.
Tym, co
w tej książce najbardziej ujmuje jest jej realizm. Główna bohaterka nie
wynajduje tutaj problemów z powietrza, jej życie nie polega też na przeżywaniu
kolejnych wymyślnych tragedii, a raczej na pokonywaniu typowych dla wieku
nastoletniego przeszkód. Czytając tę powieść można zauważyć młody wiek jej
autorki i to
nie przez jej słaby warsztat pisarki, jakby mogło się wydawać, ale dzięki
jej zrozumieniu dla życia w dzisiejszym świecie, kierowanym przez Internet i
media. Brak w tej książce, bowiem niezręczności, czy niepewności, lecz widać
świadomość i naturalność, w opisywaniu typowych dla wielu nastolatków sytuacji.
Kathryn Ormsbee może poszczycić się w dodatku bardzo lekkim i płynnym stylem
pisania, który czyta się przyjemnie nie tylko w książkach skierowanych do
młodzieży.
Warto
też wspomnieć o naturalnym humorze słownym, który pisarka wplątywała w rozmowy
naszych szalonych przyjaciół oraz tym sytuacyjnym wykorzystywanym w scenach
„dialogu” Tash z jej ukochanym Tołstojem. Jest to ten typ poczucia humoru,
który nie powoduje raczej nagłych wybuchów wesołości, lecz wywołuje skromny
uśmiech i przyjemne uczucie w sercu.
- Tylko nudni ludzie się nudzą.
- Nigdy nie twierdziłem, że jestem interesujący.
Wydawać
by się mogło, że jedynym wątkiem w Milionie odsłon Tash będzie kręcony przez
główną bohaterkę serial, nie powiedziałabym jednak, że tak jest. Oczywiście
pasja Natashy pełni w całej historii ogromną rolę, ale pisarce udało się w tej
krótkiej historii przemycić również inne bardzo ciekawe wątki jak chociażby
trudna relacja z siostrą, skomplikowana relacja z Jack, Paulem oraz rodzicami,
którzy jak to bywa nie wszystko rozumieją. Wszystko to o czym wspominałam oraz
kilka sytuacji, które przemilczałabym nie zdradzać wam fabuły, buduje historii
o internetowym serialu ciekawe tło, dzięki czemu opowieść o Tash nie jest
jednowymiarowa, lecz posiada wiele interesujących sytuacji na drugim, czy
trzecim planie. Niemniej rozbudowane tło nie sprawia, że główny wątek staje się
mniej ciekawy, a wręcz przeciwnie, ubarwia go.
Nie do
końca jest jednak tak kolorowo, jeśli chodzi o samą fabułę. Tym, co dość mocno
kłuło mnie w oczy w przypadku książki Kathryn Ormsbee, jest bowiem jej ogromna
przewidywalność. Naprawdę, w trakcie czytania miałam wrażenie, że wyprzedzam
obecną sytuację o dobre kilkadziesiąt kartek i absolutnie nic w całej historii
mnie nie zaskoczyło. Brakowało mi przez to jakiegoś momentu, który wywołałby u
mnie efekt „wow” i sprawił, że Milion odsłon Tash wyróżniałoby się na tle
innych młodzieżówek. Poza tym owa przewidywalność dość znacząco wpłynęła na moją ocenę całej historii, ponieważ sprawiała, że nie odczuwałam potrzeby by w chwilach przerwy do tej powieści natychmiast wrócić.
Nie należy bać się zmian, ponieważ zmiany przypominają ci, że żyjesz, że w twoim życiu coś się dzieje.
Z
tytułową bohaterką łączy mnie wiele cech charakteru i chyba właśnie z tego powodu
nie mogłam jej polubić. Podobało mi się, że miała chwile słabości, a jej
motywacje były jasne, jednak to jak wielu oczywistych rzeczy nie dostrzegała,
nieco mnie od niej odpychało. Na szczęscie Tash nie należy do tych szczególnie
irytujących mnie postaci żeńskich, przez które rwałabym sobie włosy z głowy, a
jedynie do tych, za którymi nie będę tęsknić.
Bohaterowie
poboczni byli wykreowani dość nierówno. Kilku z nich jak Jack, Paul, czy
rodzice Nataszy nakreśleni zostali w sposób dobry, czuło się, że postacie te
nie są jednie papierowe, lecz posiadają w sobie kilka warstw. Z drugiej zaś
strony w książce pojawia się Klaudie, czy Tom, o których czytamy, a
jednocześnie nie otrzymaliśmy narzędzi, by jakoś określić nie ich zachowanie,
lecz ich charakter. Postaci epizodyczne wydawały się zaś ciekawe i według mnie
zostały wykreowane w sposób wystarczający, by uzupełniać powieść.
Ludzie w dzisiejszych czasach uwielbiają snuć wizje nadchodzącej apokalipsy i rozważać różne wersje naszego ostatecznego kresu: wojna nuklearna, epidemia zombie czy inwazja z kosmosu. Ja jednak sądzę, że nasz koniec nastąpi pewnego całkiem zwyczajnego dnia, kiedy wszyscy przestaną się zastanawiać nad tym, dlaczego osoby w ich otoczeniu zachowują się tak, a nie inaczej, kiedy wszyscy pozamykają się w swoich czterech ścianach i zgniją w samotności.
Gdybym miała określić Milion odsłon Tash w trzech słowach, powiedziałabym: nieidealna, ale przyjemna. Tym, co wyróżnia tę powieść wśród innych książek młodzieżowych jest pojawiający się w niej motyw vlogowania, lecz poza tym w dziele Kathryn Ormsbee bezcelowym wydaje się doszukiwanie czegoś innowacyjnego. Jeśli macie wolną chwilę i chcecie spędzić ją z lekką, i dobrze napisaną historią o nastolatkach to możecie sięgnąć po tę książkę niezależnie od tego ile macie lat. Nie nastawiajcie się jednak na coś wybitnego, a jedynie na przyjemną lekturę na kilka godzin.
Moja ocena:
★★★★★★☆☆☆☆
(dobry)
Za książkę bardzo dziękuje wydawnictwu: