Ariana | Blogger | X X

21.02.2018

Każde zwycięstwo traktuj jak pogrzeb... - film dla fanów "Promyczka"

Tytuł oryginału: Kiss & Cry
Tytuł polski: Kiss & Cry
Reżyseria: Sean Cisterna
Scenariusz: Willem Wennekers
Główne role: Sarah Fisher, Luke Bilyk





Kiss & Cry opowiada opartą na faktach historię łyżwiarki figurowej Carley Allison, która choruje na bardzo rzadką odmianę nowotworu gardła. Tematyka filmu nie jest szczególnie oryginalna, w końcu dzieł o chorobach i miłości znamy od groma począwszy od „Ósmoklasiści nie płaczą” aż po „Gwiazd naszych wina”. Niemniej film ten został poprowadzony bardzo subtelnie, nie narzuca ona odbiorcy konkretnych emocji, nie zmusza go do niczego, a po prostu płynie przed jego oczyma, nieprzerwanie opowiadając swoją historię. Dialogi między postaciami są bardzo naturalne, a problemy w całym dziele nie wzlatują gdzieś nad niebo, lecz dotyczą bardzo przyziemnych spraw i lęków.

Carley jest słoneczkiem. Promyczkiem. Dużym dzieckiem. Niebywałą optymistką, której nie sposób jest nie obdarzyć sympatią. Jej urocze uśmiechy i dziecięce prośby, wesołość, która niemal jej nie opuszczała, słodkie zaczepki. To jedna z tych postaci, które, gdy tylko pojawią się na ekranie, to sprawiają, że robi się jakość jaśniej, nawet jeśli sytuacja nie jest zbyt radosna.
Nie jest to jednak film całkowicie skupiony na głównej bohaterce. Na drugim planie wciąż coś się tu dzieje. Kolejni bohaterowie nie są po prostu pacynkami, lecz prawdziwymi osobami, które w życiu utalentowanej nastolatki odegrały taką, a nie inną rolę. I tak nie można nie wspomnieć o krótkiej, ale trudnej opowieści o pewnej pielęgniarce i wątku dotyczącym surowego trenera, którego na ekranie jest względnie niewiele, bo pojawia się na końcu i początku utwory, a mimo to wzbudza swoją postawą sympatie u odbiorcy.
Pojawia się w Kiss & Cry również wątek romantyczny, który w mojej ocenie w całej opowieści wypadł najsłabiej. Z pewnością nie jest to źle zbudowana relacja, a wręcz przeciwnie, wypada oba bardzo prawdziwie i nie została całkowicie wyidealizowania. Niemniej, choć owa relacja została mądrze napisana, to jednocześnie pozostała bardzo pospolita i wtórna względem produkcji, które już widziałam, przez co niezapadająca w pamięć.
Absolutnie urzekające jest za to przedstawienie relacji rodzinnych, miłości, jaką mogą obdarzyć się bliscy sobie ludzie, tego, jak ważne jest wsparcie ze strony osób, które kochamy.

W filmie pojawia się kilka przepięknych kadrów nakręconych na lodowisku. Owe sceny zostały nakręcone w nietypowym świetle, które nadało scenom specyficznej aury i pięknej delikatności. Ze względy na te kilka cudownych dla oka sekwencji żałowałam, że tak niewiele działo się na samym lodowisku. Na uwagę zasługuje też sytuacja mająca miejsce na stole operacyjnym, która wywołała we mnie pierw zaskoczenie, a później przez krótką chwilę niezrozumienie. Wszystko to dzięki świetnie wprowadzonemu dynamizmowi, który nadał tej scenie głębszego znaczenia.
Tym, co tę produkcję wyróżnia najbardziej jest sposób w jaki prowadzana jest tu narracji — to iż niektóre sceny są jakby zastygnięte w bursztynie, a w trakcie ich trwania usłyszeć możemy kilka słów głównej bohaterki skierowanych wprost w obiektyw kamery. A jej wypowiedzi jedna po drugiej się spełniają.  I tak gdy czująca się widocznie świetnie w swojej roli Sarah Fisher oznajmiała, po kolei co teraz zrobi jej rodzina, my mogliśmy to oglądać, lecz nie  nieprzerwanie, lecz dopiero po jej wypowiedzi. Takie stop klatki uzupełnione świetnymi kwestiami, sprawiały, że mogliśmy się poczuć jak uczestnicy odgrywającej się na ekranie sytuacji, sytuacji bądź wręcz jak ktoś znajdujący się w umyśle głównej bohaterki. Zabieg ten wpłynął niezwykle dobrze na mój odbiór całości filmu.


Kiss & Cry to film, który mimo trudnego tematu, broni się niezwykle sympatyczną bohaterką oraz wieloma uroczymi momentami. Jeśli lubicie filmy, które orbitują w tematyce osób śmiertelnie chorych, a które potrafią wywołać zarówno śmiech, jak i płacz to ta pełna pomysłowych i pięknych ujęć produkcja oparta na faktach jest dla was. I pamiętajcie, by nie wyłączać tej produkcji od razu, tylko poświęć chwilę na zobaczenie zdjęć wyświetlanych po zakończeniu właściwego filmu – to właśnie one były w moim przypadku powodem tych kilku słonych łez.

2 komentarze:

  1. "Promyczka" chcę bardzo przeczytać :) ale film nie oglądałam. Może kiedyś obejrzę. W jakiś luźny wieczór.

    OdpowiedzUsuń
  2. Thank you so much for this thoughtful review of our film. You're an excellent writer.
    - Sean Cisterna, Director of Kiss and Cry

    OdpowiedzUsuń