Tytuł oryginału: Rooftoppers
Tytuł polski: Dachołazy
Autor: Katherine Rundell
Tłumaczenie: Tomasz Bieroń
Wydawnictwo: Poradnia K
Sophie jako niemowlę została znaleziona w kanale La Manche, uznano ją za za sierotę i powierzono w opiece samotnemu mężczyźnie. Dziewczyna twierdzi jednak, że pamięta matkę i wbrew racjonalnym dorosłym zamierza ją odnaleźć.
Kim są tytułowe dachołazy? Czy pomogą Sophie odnaleźć matkę?
&&&
Nie jestem pewna co w
debiutanckiej powieści Katherine Rundell przyciąga uwagę jako pierwsze. Być może niezwykle
urokliwa okładka, tworzona przez piękne rysunkowe ilustracje, utrzymane w
słodkiej kolorystyce. Może tytuł, wieloznaczny, a jednocześnie niemówiący o tej
książce niczego konkretnego. A może krótki opis, zawarty na tyle obwoluty –
obiecujący ciekawą podróż, tak podobną do tych, które znamy z dzieciństwa i
pierwszych czytanych przez nas historii. Nieważny wydaje się jednak element,
który zwróci waszą uwagę, w obliczu tak uroczej i urzekającej treści
Dachołazów.
- Przecież to jest dziecko, a pan jest mężczyzną!
- Podziwiam pani spostrzegawczość - odrzekł Charles - Przynosi pani chlubę swojemu optykowi.
Na największe uznanie zasługuje
język tej powieści. Autorka maluje słowem, pisze prosto, a jednocześnie tworzy
baśniową otoczkę, która na myśl przywodzi słodkie dzieciństwo, wieczory
spędzone na wsłuchiwaniu się w głos naszych rodziców czytających nam ulubioną
bajkę. Nie potrafię przypomnieć sobie, kiedy po razy ostatni czułam się w ten
sposób, frunąca po niebie, trzymana za rączkę na spacerze do lasu, biegnąca po
zielonych łąkach — lekka jak piórko, pozbawiona zmartwień, zatracona w słodkiej
niewiedzy. Dachołazów nie czyta się tak po prostu, lecz zatraca się w słowach
delikatnych jak trzepot skrzydeł motyla i ciepłych jak pocałunek na dobranoc.
Pewna baśniowość i nieuchwytność tej powieści czyni z niej idealną bajkę dla
dzieci oraz przywracającą wspomnienia historię dla starszych odbiorców.
Wiele jest w tej książce dialogów
— tych najzwyklejszych i tych błyskotliwych. Kolejne kwestie wydają się bardzo
banalne, a jednocześnie bardziej wnikliwy czytelnik zauważy ukryte w nich
przesłanie, głębszy sens, który Rundell umieściła w prostych słowach i gestach.
- Nie obchodzi mnie to - powtórzyła Sophie.
I rzeczywiście jej to nie obchodziło. W ogóle się nie bała. Może właśnie tak działa miłość. Może miłość nie jest po to, żeby ktoś czuł się wyjątkowy, tylko żeby był odważny. Miłość jest jak woda na pustynia albo jak pudełko zapałek w ciemnym lesie. Miłość i odwaga, pomyślała Sophie: dwa słowa, które oznaczają to samo.
Mnóstwo jest w tej powieści
rodzinnego ciepła. Relacja Sophie z Charlesem opiera się na oddaniu i typowej
dla dzieci bezgranicznej miłości, bo choć mężczyzna nie jest opiekunem
idealnym, tak nie od dziś wiadomo, iż taki nie istnieje, a szaleństwo i
niezdarność Charlesa tworzą świetne podwaliny do całej opowieści, dodając jej
magii. Trudno jest nie wspomnieć o bardzo dobrze uchwyconej w Dachołazach
dziecięcej upartości i nieco buntowniczej naturze. Mała Sophie czuje się
niezrozumiana przez świat, nie chce być traktowana jak dziecko, lecz jak
dorosły, którego nie oskarża się o zbyt bujną wyobraźnię, a wysłuchuje się ich
i wierzy się w wypowiedziane przez nich słowa. Owa pewność dziewczynki co do
własnej racji, jej ukryta na dnie serca tęsknota za matką, odwaga oraz nieustępliwość
stworzyły świetną bohaterkę, której kibicujemy z ogromną przyjemnością.
Odnoszę wrażenie, że pozostali
bohaterowie zostali przedstawieni, tak jak postrzega ich dziecięce oko. Każdemu
z nich przypisać możemy bowiem główną cechę, która ją niejako definiuje ich
zachowanie. Nie jest to w moim odczuciu jednak wada, a często stosowane w
literaturze dziecięcej uproszczenie, na które patrzy się z przymrużeniem oka i
delikatnym uśmiechem na ustach. Niemal wszystkie postaci w tej powieści są
bowiem bardzo sympatyczne, do tego stopnia, że chciałoby się ich poznać, a może
nawet zaprzyjaźnić.
Błędnym byłoby jednak myślenie, że
jest to powieść skierowana wyłącznie dla dziewczynek. Rundell postarała się by była
to pozycja uniwersalna, umieszczając w niej wiele elementów przygodowych.
Chłopcom niewątpliwie spodoba się bardzo dynamiczna scena walki, czy wędrówki
tytułowych dachołazów, którym towarzyszy słodkie napięcie.
Tajemnica związana z katastrofą
statku została poprowadzona w bardzo prosty i oczywisty sposób, a jednak
przeszkody, jakie przyjdzie pokonać naszym bohaterom, kojarzą się z
czarodziejską atmosferą znaną nam z bajek wytwórni Disneya. Również zakończenie
całego utworu kryje w sobie coś baśniowego, coś, czego ukrycie pragnęliśmy
przez całą powieść.
[...] Dlaczego ona uwierzyła? Dlaczego nie szukała dalej?
- Bo jest dorosła, kochanie.
Sophie schowała się za włosami. Twarz miała zaczerwienioną, rysy ściągnięte złością.
- To nie jest powód.
- Jest, kochanie. Dorośli są nauczenie nie wierzyć w niezwykłe rzeczy.
- To głupie.
- Smutne, moje dziecko, ale nie głupie. Trudno jest uwierzyć w dziwne rzeczy. Ty masz ten talent, Sophie. Nie strać go.
Dachołazy to jedna z tych książek,
które stanowią idealny materiał na film animowany dla najmłodszych odbiorców, a
jednocześnie przeniesienie ich magicznej atmosfery na wielki ekran wydaje się
czymś niemożliwym. Katherine Rundell pod płaszczykiem bardzo prostej historii dla dzieci,
ukryła bowiem wiele cennych życiowych lekcji, w tym tą najważniejszą, będącą
niemal mottem całej powieści: nigdy nie przekreślajcie niemożliwego. Przeurocza
i uniwersalna powieść dla tych młodszych i tych nieco dojrzalszych czytelników.
Moja ocena:
★★★★★★★★★☆
(wybitna)
Miałem ją przeczytać, ale nigdy nie jest mi po drodze z jej zakupem. Dziękuję za wartościową recenzję. Pozdrawiam, Paweł z http://melancholiacodziennosci.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń