Tytuł oryginału: Nevernight
Tytuł polski: Nibynoc
Seria: Nibynoc (tom #1)
Seria: Nibynoc (tom #1)
Autor: Jay Kristoff
Tłumaczenie: Małgorzata Strzelec
Wydawnictwo: Mag
Mia Corvere ma jeden cel: dostać się do Czerwonego Kościoła, który to uczyni ją najbardziej niebezpieczną zabójczynią w Republice i tym samym pomoże pomścić jej rodzinę. Dziewczynę czeka jednak wiele prób, a każda porażka oznacza jedno: śmierć.
&&&
Nie trudno zauważyć pewną zmianę w mentalności w dzisiejszych odbiorców. Nie chcemy oglądać w kinie opowieści o słabej i niezdecydowanej kobiecie. Nie interesują nas bohaterowie czyści jak łza, którzy wszystko zmieniają w złoto, a przy tym ratują biedne sieroty. Nie ciekawią nas ideały oraz jasność. Chcemy mroku. Chcemy skomplikowanych bohaterów, mających słabości, z którymi łatwo jest się nam utożsamić. Intryguje nas niejednoznaczność. Gdzie znajdziemy taką historię? W książce o nastoletniej zabójczyni autorstwa Jaya Kristoffa.
Wysłuchaj mnie, Matko. To ciało twoją ucztą. Ta krew twoim winem. To życie, ten koniec, to mój dar dla ciebie. Zachowaj go blisko przy sobie.
Już pierwsze zdania sugerują nam
jaką powieścią jest Nibynoc – brutalną, mroczną, a w swoich opisach bezlitosną.
Jay Kristoff nie bawi się delikatności czy niedomówienia, lecz wprost mówi o
okrutnych uczynkach swoich postaci, przez całą książkę balansując na granicy
dobrego smaku, ale nigdy nie przekraczając jej o więcej niż dziesięć kroków.
Nie brakuje w tej książce opisów morderstw, okaleczeń i ogólnego okrucieństwa,
co więcej takowe sceny od pewnego momentu stanowią niemal osiemdziesiąt procent
treści. Nie można też nie wspomnieć o tym, jak autor zgrabnie poradził sobie ze
wszelkimi scenami walki, w których mimo natłoku słów, nie gubił rytmu, a cała
sytuacja nie traciła cennego dynamizmu.
Ciekawą wydaję się też tożsamość
narratora powieści, któremu nie raz i nie dwa zdarzyło się zwrócić się
bezpośrednio do czytelników, co na początku dość mocno mnie drażniło, lecz z
upływem stron zostało ograniczone do dobrego minimum. Pojawiające się w
powieści przypisy tłumaczące pełne kwestie, choć ciekawe i momentami zabawne,
bywały zbyt nużące a swoją znaczącą objętością potrafiły wytrącić czytelnika z
treści właściwej powieści.
Wydaje się, że autor miał świetny
pomysł na świat, w jakim miała toczyć się akcja tej powieści. Na arenie
starożytnego Rzymu uzupełnionej wierzeniami nieco podobnymi do dawnych
religiami, powstała bardzo ciekawa rzeczywistość, której budowa i oryginalność niesamowicie
przyciąga. Niestety ilość szczegółów, jakie autor chciał zawrzeć w swoim
uniwersum, trochę go pogrążyła. Jako że czytelnik niemal od razu został
wrzucony do świata znanego już naszym bohaterom, trudno jest się tu odnaleźć.
Rzucane w dialogach hasła wydają się znajome, a jednocześnie pozostają
niejasne, co sprawia, iż trudno jest dać się porwać całej historii. Większość
pojęć wyjaśnia się w taki czy inny sposób później, nie zmienia to jednak tego,
jak bardzo toporny jest początek całej historii. Trudno jest przecież wracać z
utęsknieniem do świata, którego nie rozumiemy, a przy tym angażować się, w
której misję przebiegu nie możemy choćby się domyślać.
Zdrajca to patriota po złej stronie zwycięstwa.
Początkowo w powieści przeplata
się również teraźniejszość oraz przeszłość głównej bohaterki. Jest to
niewątpliwie zabieg potrzebny, lecz o ile historia rodziny Mii jest czymś, o
czym chcemy wiedzieć jak najwięcej, tak jej obecna historia już tak
interesująca nie jest, po prostu oczekiwałam powrotu tekstu napisanego kursywą.
Niemniej w pewnym momencie
najważniejsze zasady funkcjonowania tej rzeczywistości stają się jasne, akcja
zaś znacząco przyśpiesza, odnajdując właściwy dla siebie rytm. Na początku
Nibynocy można odczuwać niechęć, lecz z czasem stworzona przez Kristoffa robi
się o wiele ciekawsza, sprawiając, iż trudno jest nie zaangażować się w toczącą
się na kartach historię.
W mojej oceny w tej powieści zwroty akcji nie są szczególnie odkrywcze. Powiem więcej zaledwie
dwóch z całego ogromu „zaskoczeń” jakie miały tu mieć miejsce, nie
przewidziałam. Trudno jest mi jednak ocenić, czy to ja przeczytałam zbyt wiele
książek młodzieżowych i znam ich schemat bardzo dobrze, czy zaskakiwanie
czytelnika ni jest najmocniejszą stroną autora.
- Mam herbatę. - Mercurio westchnął. - I ciasto.
Dziewczyna zasłoniła burczący brzuch obiema dłońmi.
- Jakie ciasto?
- Darmowe.
Mia się nadąsała. Oblizała usta i poczuła krew.
- Moje ulubione.
I chwyciła dłoń starego mężczyzny.
Zaletą całej historii są jej
bohaterowie – niemal każdy z nich ma zarysowany charakter, za którym kryją się
cienie przeszłości. Najciekawszą i najlepiej skonstruowaną bohaterką wydaje się
jednak główna postać, szesnastoletnia Mia Corvere. Osoba, której motywację nie
są zbyt wyszukane, lecz dla czytelnika oczywiste i dobrze przedstawione.
Ostatnim co można o niej powiedzieć, to że jest słaba, czy niezdecydowana. Nie
jest to postać w oczywisty sposób pozytywna, ze względu na swoją profesję oraz
cechującą ją zuchwałość. Nie można odmówić jej jednak wielowymiarowości i tego,
iż mimo bycia mordercą kryje w sobie ludzkie, nastoletnie odruchy. Co bardzo
ważne jej zachowanie nie mija się z jej słowami oraz z krążącą o niej opinią.
Kristoff zadbał o to by nie tylko
na pierwszym czy drugim planie miały miejsce ciekawe historie. Poza bardzo
oczywistą, a jednak dobrze skonstruowaną relacją głównej bohaterki z pewnym
chłopcem oraz zależności między dziewczyną i jej przyjaciółmi pojawiają się tu
związki trudne, proste, cukierkowe, mroczne, dziwne, i oczywiste – wszystko to
by urozmaić akcje oraz stworzyć ciekawszy świat. Nie wszystkie relacje wydawały się mi co prawda ważne, ale także nieszczególnie mi przeszkadzały.
Zaczynasz od niczego. Nie miej niczego. Nie wiedz niczego. Bądź niczym [...] Bo wtedy możesz osiągnąć wszystko.
Nibynoc mimo trudnego do
przełknięcia początku stanowi świetne rozpoczęcie cyklu. Mnóstwo tu mroku, dobrze skonstruowanych postaci i całkiem ciekawej akcji, a wszystko to w bardzo skomplikowanym świecie stworzonym na podobieństwo
cesarstwa rzymskiego. Dla fanów powieści fantastycznych, antybohaterek, mroku,
przygód i nienarzucającego się romansu.
Moja ocena:
★★★★★★★☆☆☆
(bardzo dobra)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz