Tytuł polski: Mile High
Autor: Liz Tomfrode
Tłumaczenie: Anna Gurgul
Wydawnictwo: NieZwykłe
Stevie Shay od lat jest stewardesą, ale jeszcze nigdy nie
spotkała tak aroganckiego, niemiłego, przemądrzałego i wrednego pasażera jak
Evan Zanders. Jest przekonana, że ten hokeista uwziął się na nią i zrobi
wszystko, żeby zrezygnowała z pracy.
Niestety Stevie musi robić to, co każe jej ten zarozumiały
dupek, bo dla niego pracuje. Najgorsze, że Evan to mężczyzna dokładnie w jej
typie: przystojny, seksowny sportowiec. Jednak obiecała sobie, że nigdy więcej
nie prześpi się z facetem pochodzącym ze sportowego świata.
Nigdy.
Gdyby tylko Evan dał jej spokój, zapomniał o jej istnieniu i
nie wwiercał się w nią spojrzeniem, wywołując dreszcze na całym jej ciele.
Przecież Zanders może mieć każdą dziewczynę i chętnie z tego korzysta, a
przynajmniej tak słyszała Stevie.
(opis wydawcy)
&&&
Czasem wbrew wszystkiemu, życie okazuje się proste. Ktoś
mówi, że to bardzo dobra książka i okazuje się, że faktycznie tak jest.
Kochasz tak mocno, ale musisz zacząć wierzyć, że ty jesteś kochany.
I to nawet wtedy, gdy po przeczytaniu pierwszego spotkania
głównej pary, kiełkuje ci w głowie myśl, że to chyba nie jest historia dla
ciebie. Po tej scenie następują bowiem kolejna i kolejna, i okazuje się, że to
absolutnie jest twoja historia.
Proszę Państwa, przedstawiam Wam Mile High najlepszą
powieść romantyczną, jaką przeczytałam w tym roku. Jest tutaj bowiem wszystko,
co uwielbiam w tego typu książkach: świetnie zbudowana relacja głównej pary,
oparta na komunikacji i niepozbawiona chemii, w której równocześnie obie
postaci mają do opowiedzenia jakąś swoją historię i mają przy tym swój
charakter. Są sceny bardziej na poważnie, ale też te zabawne i w końcu te
rozczulające. Są ciekawi bohaterowie drugoplanowi, którzy osadzają mi całą historię
w przestrzeni, a przy tym dodają całości kolorytu i sprawiają, że ta historia
jest po prostu bardziej trójwymiarowa i ciekawa. Całość dopełnia zaś sposób
podania, dzięki któremu, mimo że książka nie należy do cienkich, niemal nie
czułam jej objętości, czułam się, wręcz jakbym przepływa przez kolejne strony,
bez wysiłku, ale z ogromną przyjemnością.
I jedyną skazą na tym obrazie są dla mnie sceny łóżkowe,
których jak dla mnie po prostu mogło tu nie być oraz obszerność tej książki,
którą w pewnym momencie jednak poczułam, i miałam poczucie, że trochę tu jednak
za dużo wątków jak na jedną historię.
Nie musisz kochać swojego ciała każdego dnia. Nie jest to nawet możliwe, ale ja będę kochał je za ciebie w dni, kiedy ty nie będziesz mogła.
Mile High to mimo to bardzo dobra historia obyczajowa z
wątkiem romantycznym, która potrafiła mnie rozczulić i rozbawić, ale która
przede wszystkim dała mi ogrom satysfakcji i przyjemności z lektury. Ogromnie
polecam fankom romansów, którym niestraszne są jednak obszerne wątki poboczne i
które szukają świetnego romansu sportowego.
Moja ocena:
★★★★★★★☆☆☆
(bardzo dobra)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz