Rok 2024 był dla mnie rokiem zmian. Skończyłam pięcioletnie
studia, które jak wciąż mi się wydawało, dopiero zaczęłam. Rozpoczęłam za to
pierwszą pracę jak nauczyciel i chociaż bywają dni, że jestem absolutnie
przeboźdzcowana, albo zirytowana na rzeczy, na które nie mam wpływu, albo
których nie wiem, to z każdym dniem odnajduję się w szkole coraz lepiej. Czuję,
że jeśli włożę w to jeszcze trochę pracy, to może okazać się moje miejsce.
Niczego jednak nie zapeszam i staram się pozostać otwartą na to, co przyniesie
przyszłość.
Książkowo zaś było u mnie dość średnio. Pisanie magisterki i pełnoetatowa praca raczej nie sprzyjały dużej ilości wolnego czasu i chyba przede wszystkim mojej ochocie na czytanie. W konsekwencji nie było mnie tu zbyt wiele, a moje ulubione książki tego roku są najbardziej oczywiste w historii tego profilu. To po prostu te powieści, spośród 34, które udało mi się skończyć, o których miałam chęć Wam opowiedzieć, z jednym mały wyjątkiem. Do mojego serca trafiły więc:
Dopóki rosną cytrynowe drzewa ~ Zoulfa Katouh [opinia]
Historia o wojennych
realiach, która rozbiła mnie emocjonalnie już na samym początku tego roku, była
to bowiem pierwsza przeczytana przeze mnie książka. Uciekła mi na chwilę z
pamięci, ale wystarczyłobym przejrzała cytaty, które w niej zaznaczyłam, by
wszystkie emocje do mnie wróciły. To trudna historia o miłości, o przetrwaniu i
wyborach niemożliwych do podjęcia, napisana absolutnie przepięknie.
Złotko ~ Morgan Rogers [opinia]
Powieść zdecydowanie łatwiejsza w odbiorze,
chociaż nie powiedziałabym, że łatwa. Z poprzednim tytułem łączy ją także
barwność języka, jakiego używa autorka, by moim zdaniem nie tylko napisać tę
opowieść, ale niemal namalować ją słowami. Cudowna historia o presji otoczenia,
ale także tej, którą wywieramy sami na siebie, o problemach psychicznych,
dyskryminacji i trudnych relacjach. W tym wszystkim jest jednak miejsce na
rewelacyjny wątek romantyczny, a wszystko to posypane zostało słodko-gorzką
posypką w postaci nadziei.
Przeciwieństwa się przyciągają ~ Chloe Liese [opinia]
Książka otwierającą sekcję
romansów w tym zestawieniu. Tę konkretną historię pokochałam za absolutnie
podstawowe, jak mogłoby się wydawać elementy: za świetną komunikację między
bohaterami, barwne postaci i chemię między główną parą. Czułam ogrom
przyjemności i satysfakcji w trakcie czytania o rozwijającej się relacji
Jamiego i Bei, chociaż mnóstwo było w niej pospolitości. To chyba jednak mnie w
tej książce ujęło, w jak dobry sposób potrafi pisać o tym, co zwykłe.
Mile High ~ Liz Tomforde [opinia]
Historia, która wystartowało słabo i miała dla mnie pewne dłużyzny, ostatecznie jednak ujęła mnie świetną chemią między postaciami i tym jak skutecznie potrafiła mnie zarówno rozbawić, jak i rozczulić. Absolutnie cudowny romans, moim zdaniem obowiązkowy dla wszystkich fanek romansów sportowych i nie tylko.
The Right Move ~ Liz Tomforde [opinia]
Drugi tom cyklu Liz Tomforde o hokeistach podobał mi się zaś
jeszcze bardziej, ponieważ tutaj romans budowany był na niewielkich gestach, co absolutnie mnie oczarowało. Tu także nie zabrakło świetnie
napisanych postaci, których charaktery odpowiadały mi po prostu bardziej, a
także humoru, który mi opowiadał. Mogę chyba tylko powiedzieć, że nie tylko
uwielbiam książki o hokeistach, ale kocham też te, które pisze ta konkretna
autorka. Ze względu na to, jak ogromnie podobały mi się te historie, jestem
nawet w stanie przymknąć oko na sceny łóżkowe, których sposób pisania akurat mi
nie odpowiada.
Życzę Nam wszystkim, aby przyszły rok był dla Nas dobry,
cokolwiek to będzie znaczyć. Cieszmy się z małych rzeczy, w tym z każdej
przeczytanej książki, nieważne ile ich ostatecznie będzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz